Gimnazjum kończyłam z myślą "żeby tylko się stąd wyrwać i mieć świeży początek w nowej szkole".
W Turaszu gubiłam się przez dłuuuugi okres czasu (do teraz nie wiem, gdzie mieszczą się poszczególne sale lekcyjne i chodzę na wpół ślepo za tłumem), nie liczę już nawet sytuacji, przy których najadłam się wstydu (ale to chyba też normalne, prawda? No, w moim przypadku chyba musi być), oraz, co najważniejsze, poznałam tutaj wielu WSPANIAŁYCH ludzi. To dzięki nim kształtowałam swój charakter i osobowość, bo te ludzie to jednak na nas wpływają, skubańce jedne. W gimnazjum byłam nieporadną, cichą myszką. Plot twist. Niespodzianka. Teraz też taka jestem. Ale teraz czuję, że mam osobowość, że jestem w otoczeniu ludzi, przy których mogę być sobą, mówić, co myślę, śmiać się na głos, mimo zaskoczonych spojrzeń ludzi na ulicy. Więc tak ciapowato dziękuję Wam, bo wiem, że (no, chociaż niektórzy, hehe) to czytają! Kisski, loffki i wszystkie te takie.
A teraz może zrobię mały update z mojego marnego, ale jakże pięknego żywota. Od ostatniego postu zdążyłam mieć urodziny, napadłam na kilka szmateksów, nikogo nie zabiłam (małe sukcesy cieszą najbardziej).
Teoretycznie uczę się do matury, ale tak naprawdę to nie. Bo młodzi buntownicy, tacy jak ja, się nie uczą. Młodzi buntownicy mojego pokroju płaczą po nocach, przez koszmary o niezdanej maturze. Żeby jednak te bóle istnienia łagodzić, zrobiłam kilka planów zapasowych, coby nie iść przez życie w oparciu o jeden, głupi egzamin, który ma za zadanie definiować całe moje życie (seems legit tho)
No, to by było na tyle, dzieciaczki. Dzisiaj tak po polsku, bo o godzinie 3:45 mój mózg nie chce myśleć o poprawności językowej, tylko pragnie wylewać miłość w takich wywodach. TO MÓJ BLOG, TO MOGĘ. A co.
Na zakończenie fajne dwie focie (bo ze mną, ho ho ho) i jeszcze fajniejsza piosenka.
W Turaszu gubiłam się przez dłuuuugi okres czasu (do teraz nie wiem, gdzie mieszczą się poszczególne sale lekcyjne i chodzę na wpół ślepo za tłumem), nie liczę już nawet sytuacji, przy których najadłam się wstydu (ale to chyba też normalne, prawda? No, w moim przypadku chyba musi być), oraz, co najważniejsze, poznałam tutaj wielu WSPANIAŁYCH ludzi. To dzięki nim kształtowałam swój charakter i osobowość, bo te ludzie to jednak na nas wpływają, skubańce jedne. W gimnazjum byłam nieporadną, cichą myszką. Plot twist. Niespodzianka. Teraz też taka jestem. Ale teraz czuję, że mam osobowość, że jestem w otoczeniu ludzi, przy których mogę być sobą, mówić, co myślę, śmiać się na głos, mimo zaskoczonych spojrzeń ludzi na ulicy. Więc tak ciapowato dziękuję Wam, bo wiem, że (no, chociaż niektórzy, hehe) to czytają! Kisski, loffki i wszystkie te takie.
Teoretycznie uczę się do matury, ale tak naprawdę to nie. Bo młodzi buntownicy, tacy jak ja, się nie uczą. Młodzi buntownicy mojego pokroju płaczą po nocach, przez koszmary o niezdanej maturze. Żeby jednak te bóle istnienia łagodzić, zrobiłam kilka planów zapasowych, coby nie iść przez życie w oparciu o jeden, głupi egzamin, który ma za zadanie definiować całe moje życie (seems legit tho)
- Plan "A", to wersja, w której tę maturę, mimo tych wszystkich kłód pod nogami, zdaję. A więc idę na studia, i, oh sprawa zaskakująca, studiuję. I studiuję to, co lubię. A przynajmniej byłoby fajnie.
- W planie "B" egzaminu dojrzałości nie zdaję. Ale tylko z matematyki, więc honor uratowany. Do poprawki przystępuję w sierpniu, i, jeżeli zdam, jadymy na studia się edukować.
- Plan "C" obejmuje całkowite niezdanie maturki i wyjazd za granice na okres pierwszego roku. Jak mi się studia nie odwidzą, to pewnie wrócę (bogata w myliony funtów po zmywaku w Anglii) i dołączę do mojej ekipy, abyśmy mogły w spokoju żywota olewać naukę robiąc maratony pedalskich *kaszlu kaszlu* glee *kaszlu, kaszlu* seriali do późnych godzin nocnych i jedząc najlepsze jedzonka na świecie.
- Plan "D" jest w budowie. Jak założę kanał na YouTube i kupię dobry aparat, to okaże się, czy to w ogóle wypali.
No, to by było na tyle, dzieciaczki. Dzisiaj tak po polsku, bo o godzinie 3:45 mój mózg nie chce myśleć o poprawności językowej, tylko pragnie wylewać miłość w takich wywodach. TO MÓJ BLOG, TO MOGĘ. A co.
Na zakończenie fajne dwie focie (bo ze mną, ho ho ho) i jeszcze fajniejsza piosenka.
'